Ja, wieczny chłopiec, zawadiaka, wyluzowany przedstawiciel gatunku: „wszystko, tylko nie stały związek”, wpadłem jak śliwka w kompot. Przestały mnie interesować wyjścia do klubów, a w pracy uwijałem się jak mróweczka, żeby móc z niej szybko wyjść i spotkać się z jedną z moich cudownych dziewczyn. Nie mogę się zdecydować

i Krystyna Pawłowicz, Robert Biedroń Lider partii Wiosna ma poważne kłopoty. Właśnie wypłynęła sprawa sprzed niemal 20 lat, o której Robert Biedroń jak najszybciej chciałby zapomnieć. Chodzi o sądowi spór z własną matką. Helena Biedroń 19 lat temu oskarżyła syna o znęcanie się nad nią i bratem Roberta - Krzysztofem. Ostatecznie doszło do porozumienia i dzięki temu sprawa warunkowo została umorzona. Teraz jednak kolejna kobieta zasugerowała, że Biedroń zachował się wobec niej agresywnie. To posłanka PiS - Krystyna Pawłowicz. Do traumatycznej rodzinnej historii pani Helena dziś nie chce wracać. Powiedziała nam tylko, że "to był straszny czas". - Mąż nie żyje już od 8 lat. Przemoc z jego strony w naszym domu była na porządku dziennym. Nasz dom przypominał wtedy piekło, a nie normalny, kochający się dom. Robiłam wtedy co musiałam, żeby chronić siebie, Roberta i resztę naszej rodziny przed mężem - wyznała nam Helena Biedroń (WIĘCEJ NA TEN TEMAT PRZECZYTASZ TUTAJ). Sam lider Wiosny twierdzi, że jest niewinny. - Zawsze kochałem i kocham moja mamę i nigdy bym jej nie skrzywdził. To najważniejsza osoba w moim życiu - powiedział Super Expressowi. Do zamieszania wokół rodziny Biedroniów odniosła się Krystyna Pawłowicz, która przy okazji rzuciła poważne oskarżenie. "Do mnie też się z pięściami szykował w ubiegłej kadencji" - napisała na Twitterze posłanka PiS. ZOBACZ TAKŻE: Pawłowicz chciała DOKOPAĆ wdowie po Adamowiczu. Została "ZAORANA"

Niestety, negatywne relacje z własną matką mogą przełożyć się na powtarzanie tych samych zachowań w wychowaniu własnych dzieci. W innym wariancie osoba, zdająca sobie sprawę z toksyczności własnego rodzica, tak stara się nie powielać tych wzorców, że zachowuje się dokładnie przeciwnie (lecz równie niekorzystnie).
Pokój na poddaszu wypełniony słońcem. Stary segment, chyba jeszcze z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, skromna kanapa, stolik. Na nim – otwarty brewiarz, pudełko z herbatą, spodek, rozdarty karton z ciastkami. W kącie stary telewizor, rzadko włączany. Zanim w pokoju zamieszkał Maciek, długo nic tu się nie zmieniało. A teraz jest zupełnie inaczej – meble te same, ale jest słońce, życie, radość. - Dzieciństwo było normalne, przynajmniej to wczesne – wspomina Maciek. Trzydzieści kilka lat, szczupły, energiczny, młoda twarz kontrastuje z włosami przyprószonymi siwizną. - Chodziliśmy na spacer z psem, na basen... Teraz wszystko tam zarosło krzakami, a wtedy były trzy baseny. Duży, średni i mały, okrągły. Kupowaliśmy ciepłe jagodzianki. Matka dbała o mnie. Tak naprawdę poświęciła mi całe swoje życie. Swojego życia nie miała. Inne mieszkanie, dziesięć kilometrów stąd. Przedpokój wypełniony dymem z carmenów. Przed telewizorem matka Maćka, pani Elżbieta – bardzo wysoka i bardzo szczupła. Twarz szlachetnej, rosyjskiej królowej. Mimo wieku i wszystkich kłopotów życiowych wciąż atrakcyjna. - Ojciec parł do małżeństwa, matka była kilkanaście lat młodsza... Kochała go bardzo – mówi Maciek. - Ale posypało się. Kiedy mama już była w ciąży, to ojciec... nie za bardzo mnie chciał. Mama pierwsze dziecko usunęła. Tak ojca kochała... - To masz siostrę, albo brata! - Pewnie tak... – uśmiecha się Maciek. Całe szczęście, że tu jestem Matka Maćka uparła się i zdecydowała donosić drugą ciążę. Przyszedł taki czas, że w każdym wózku widziała swoje dziecko. Wiedziała już, że ojciec nie jest materiałem na męża, że nie chce mieć dzieci. - Nie powiedział ani „tak”, ani „nie”. To mama postawiła na swoim. Tata wcale jej nie pomagał. Bardzo późno wezwał pogotowie, kiedy mama już miała ostre bóle. Sanitariusz porządnie go za to okrzyczał. Całe szczęście, że tu teraz jestem. Ojciec: Wiesław, korpulentny mężczyzna w okularach. Dziwnie łagodna twarz jak na funkcjonariusza MO i SB. - Począł się z twardego, kolejarskiego korzenia – śmieje się Maciek, cytując osławionego pisarza PRL, Machejka. – Była straszna bieda u niego w rodzinie, a on skończył studia. Tak nim pokierowali... Ojciec dostał pracę w departamencie SB rozpracowującym Kościół. Do dziś nie wierzy w Boga, nie lubi Kościoła. - Pamiętam, jak miałem dziewięć lat. Matki nie było w domu. Przyszedł elegancki pan, nie potrafiłem go rozpoznać w pierwszej chwili. A to był ojciec. Zrobiłem mu herbatę. Popłakał się ze wzruszenia, bo mu powiedziałem, że „my tu z mamą współdecydujemy”. Pierwszy raz wziął mnie na kolana... Ojciec jednak bardzo rzadko bywał u Elżbiety i Maćka. Zajęty ułożonym na nowo życiem, wyniszczającą pracą. Tymczasem relacja między samotną matką a synem rozwijała się. Nie zawsze tak, jak powinna. Matka nie stawiała granic. Kiedy był mały, spał u niej w łóżku. Trwało to dłużej, niż u innych dzieci – do czwartego, piątego roku życia... Była dla syna jak koleżanka i powiernica. Mówił jej o wszystkim. Potem, gdy Maciek dorastał, matka dziwiła się, czemu nie domyśla się jej uczuć. Pytała, dlaczego nie domyśla się, że powinien zrobić w domu to, czy tamto. Maciek nie potrafił odpowiedzieć. - Byliśmy zbyt blisko ze sobą. Nie było tam może erotyzmu, ale na pewno coś niezdrowego. Nie była konsekwentna, powinna mnie krócej trzymać. Po latach psycholog zdziwił się, że na schemacie rodziny Maciek narysował matkę na równi ze sobą. He-Man, Bóg i erotyka Maciek chodził na religię. Pierwszą Komunię – jak twierdzi – przeżył bardzo świadomie, ale potem się pogubił. Matka wypytywała go, czy był w salce katechetycznej na zajęciach. Chodził, ale bez przekonania. - To wszystko było mechaniczne, kolejny przedmiot. Przychodziło się z religii, a wtedy w telewizji leciał He-Man. I tyle było z tej religii. W połowie podstawówki wyrzucił wszystkie materiały religijne, śpiewniki, książki i zeszyty. Zajmowały za dużo miejsca. To nie był dobry czas. Maciek – wrażliwy, inteligentny - coraz gorzej dogadywał się z rówieśnikami. Na którejś kolejnej kolonii milicyjne dzieciaki solidnie go stłukły. Wkrótce potem pierwszy raz znalazł u matki w szufladzie materiały pornograficzne. Potem okazało się, że po ojcu. - Mam trochę żalu, że mama tego nie wyrzuciła, ale nie chcę jej obwiniać. O Bogu nie rozmawialiśmy, była bardzo zmęczona. Nałożyła sobie drakoński reżim: odrabianie ze mną lekcji, praca, dom, działka, pies... Wyrabiała 300 procent normy. Mało kto by wytrzymał. Któregoś dnia starszy kolega ze szkoły wybił Maćkowi w bójce dwa zęby. Matka szybko załatwiła dobrego dentystę, myślała o zaskarżeniu napastnika, a raczej jego rodziców, do prokuratury. Ale do Maćka raczej monologowała, niż rozmawiała z nim. On coraz częściej zamykał się w świecie filmów porno, ale pojawiło się też coś innego: kluczenie, kombinowanie, nieuczciwość. Boga było coraz mniej. Pozostawała matka. Pod koniec szkoły podstawowej i w liceum było coraz gorzej. Zaczęła się erotyczna fascynacja matczyną bielizną znajdowaną w domu. - Wiedziałem, że to jest złe, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Ale to pod wpływem tych filmów, które oglądałem. Dlatego potem nie miałem relacji z dziewczynami. Wstydziłem się zagadać do którejś. A w liceum miałem powodzenie, uśmiechały się do mnie... Nigdy nie zakochał się tak naprawdę. W Boga już wtedy nie wierzył, a właściwie stało mu się to obojętne. Oboje z matką mniej więcej w tym samym momencie zaczęli popijać. Maciek – z rzadka, na imprezach, ale za to solidnie, pani Elżbieta – coraz częściej, choć na początku niepostrzeżenie. Któregoś dnia, już na studiach, Maciek wypił pół litra czystej wódki przed spacerem z psem. Ktoś znalazł go w parku w kałuży wymiocin, zaprowadził do domu. Matka zrobiła potężną awanturę, Maciek przyznał się przy okazji do swych fetyszystycznych fascynacji. Matka wysłała go do psychiatry, ale ten odesłał pacjenta do „pani seksuolog”. Tam już Maciek nie odważył się iść. - Matka finansowała mi studia. To była chyba jej ostatnia nadzieja, że syn wyrośnie na porządnego człowieka. Że będzie ze mnie dumna. Ale te całe studia były bez sensu, byłem zagubiony, zaabsorbowany matką. A z drugiej strony nie przeszło mi przez głowę, żeby iść do pracy. Zacząłem czytać dziwne książki, na przykład coś Fromma o ludzkiej destrukcyjności. Było ze mną źle. Pani Elżbieta straciła pracę. Piła już wtedy regularnie, Maciek – na szczęście – coraz rzadziej. Poza tym nic się u niego nie zmieniało: brak pomysłu na życie, brak perspektyw, coraz silniejsza depresja. Cały czas zwierzał się matce ze wszystkich swoich spraw. Ona była coraz bardziej rozczarowana synem. Od czasu do czasu robiła mu potężne awantury. Któregoś dnia Maciek wychodził z domu. Matka powiedziała do niego „żabko”, na co on się wzdrygnął z obrzydzeniem. Kiedy wrócił, leżała pijana i zapłakana. „Teraz już wiem. Ty nie jesteś żabka. Ty jesteś pasożyt”. Ciche dni trwały kilka tygodni. Paradoksalnie, to właśnie studia przypomniały mu o Bogu. Mieli zajęcia z przeorem miejscowego klasztoru o nowych ruchach religijnych. Zaskoczyła go normalność zakonnika. Nie rozliczał studentów z tego, czy są wierzący, czy niewierzący. Nie bulwersował się, kiedy ktoś się głośniej zachowywał, najwyżej zadał cięższą pracę domową. - Ja chyba zacząłem wtedy tego Pana Boga szukać. Martini po siedmiu latach Oglądamy zdjęcia Maćka z roku 2004. Jedno z pierwszych spotkań wspólnoty absolwentów – grill na działce. Jeszcze wtedy smutny, nieogolony, w czapce naciągniętej na uszy. Patrzę na siedzącego naprzeciw mnie uśmiechniętego, zadbanego, tryskającego energią człowieka. - Wtedy to byłem bez pracy, to była zupełnie inna sprawa... Ale na pewno stało się coś niezwykłego, że w ogóle tam się pojawiłem. Rok wcześniej pewien etap w życiu Maćka dobiegł końca. Umarła ukochana babcia, umarł Jacek Kuroń, którego Maciek bardzo podziwiał, skończyły się studia. Potem skończył się też trzymiesięczny staż w urzędzie. Umowy nie przedłużono. Matka piła, czasem wyrzucała synowi, że nic nie osiągnął. - Żyłem trochę jak niebieski ptak. Matka gotowała obiadki, ja przynosiłem jej piwo, wódkę. Wysyłałem życiorysy, ale nikt mnie nie chciał nawet zaprosić na rozmowę. Raz startowałem na stanowisko doradcy telefonicznego, ale nie zdałem egzaminu. W końcu przyszła noc, od której wszystko miało się zmienić. - Mi się to dziwnie kojarzy... Była zima, były polskie eliminacje Eurowizji. Wygrał ten kolorowy, jak mu tam... Wiśniewski? A, właśnie, Ich Troje. Z matką była awantura i ja się wtedy strasznie upiłem, w sobotę wieczorem. Było jakieś wino w szafce, martini rosso czy coś... I w nocy z soboty na niedzielę obudziłem się zapłakany, i ni stąd, ni zowąd przyszła myśl, że muszę zmienić swoje życie, a całe moje nieszczęście jest przez to, że oddaliłem się od Kościoła. Nie mam pojęcia, skąd były te myśli. Wyliczyłem sobie, nie wiem, jak, że od tego oddalenia minęło siedem lat – że niby symbol. Zupełnie bez sensu, bo dłużej to trwało. Ale jakoś tak mi pasowała ta siódemka. Zasnął spokojnie. Następnego dnia rano wziął butelkę, wylał resztę wina do muszli klozetowej i poszedł do spowiedzi. - Za pierwszym razem nie powiedziałem wszystkiego. Dopiero potem poprawiłem. Wtedy przyszła ulga. Najciekawsze jest to, że przyszło mi do głowy, zupełnie nie wiem skąd, że trzeba poszukać wspólnoty. Znalazłem jakąś informację w gazetce parafialnej. Trafiłem na pierwsze spotkanie. Sympatyczni, normalni ludzie, takie tam pogaduchy o Bogu, przystrajanie sali na karnawał... Potem, już na wiosnę, poszedłem na tego grilla – mówi wskazując na zdjęcia. Z pracą nadal było źle. Mimo wyższego wykształcenia nikt nie chciał go zatrudnić, a luka w CV robiła się coraz większa. Na budowie przepracował jeden dzień i podziękowali mu: za słaba kondycja fizyczna. Minął rok, potem drugi. Awantury z matką nasilały się. Maciek bronił jej przed ludźmi. Jeszcze wtedy trudno było mu się przyznać przed samym sobą, że matka może nie mieć racji. Była fascynacja Bogiem, ale dopiero nieśmiało zaczynała wpływać na życie. Na razie odkrywał liturgię, Pismo Święte, brewiarz. Kiedy szef życzy zmartwychwstania Ludzie we wspólnocie, zatopieni w swoich problemach, nie dawali Maćkowi wielkich szans na poprawę w życiu. Oficjalnie nikt tego nie mówił, ale mało kto wierzył, że coś tam się zmieni. „Matka ma rację” – mówił po kolejnej kłótni, garbiąc się i kuląc. „Takie cielę ze mnie. Nic nie robię. Ona jest rozczarowana, i nie ma co się dziwić, że pije”. Nieliczni, bliżsi koledzy, próbowali go po kolejnej kłótni z matką namawiać, by wyprowadził się z domu. – Nie myślałem wtedy o tym... Nie miałem nawet na bilety tramwajowe. Nagle jeden z pierwszych znajomych ze wspólnoty poinformował go, że zwolniło się miejsce w kotłowni jednego z dużych zakładów komunalnych. Proste prace techniczne. Po prawie trzech latach – nareszcie praca. - Odbiłem się od dna. Wreszcie stać mnie było na cokolwiek. Nie tylko na bilet tramwajowy, mogłem nawet iść na basen. Z dnia na dzień w życiu Maćka było coraz więcej radości i spokoju. Niestety, któregoś dnia matka wzięła 60 tabletek ibupromu. Odratowano ją w ostatniej chwili, płukaniem żołądka. Maćkiem zaopiekowali się koledzy ze wspólnoty, spędzili z nim parę dni. Wszystko wróciło do względnej normy. Wspólnota rozpadła się po paru latach, Maciek jednak chciał trzymać się Boga. Przeszedł do neokatechumenatu. Pomogli mu także starsi koledzy z kotłowni i szef – ojcowie rodzin, mężowie. Zaczął odnajdywać w nich ojca, za którym tyle lat tęsknił. Wreszcie, po kolejnej kłótni z matką, wysłał sms-a do kolegi z prośbą o pomoc. Chciał skorzystać z Internetu i poszukać pokoju do wynajęcia. - Pan Bóg chyba działał. Dosłownie drugi numer telefonu okazał się właściwy – mówi Maciek z radością. Sympatyczne małżeństwo dało mu klucz do pokoju na poddaszu, w cichej dzielnicy, z widokiem na park. – Mam tu obok małą siłownię na powietrzu, stół do ping-ponga, sklep jest blisko, do pracy blisko – wylicza. W ostatnich latach rozwinęły się przyjaźnie Maćka. Chodzi od kilku miesięcy na terapię, zaczął też zbliżać się do kobiet. Na razie bardzo powoli. - Ostatnio chodzę na zabiegi do fizjoterapeutki – opowiada. – Bardzo fajna, brunetka, trochę orientalna uroda. Ma na imię Agnieszka. Zaprosiłem ją do kina. Mówi, że się zastanowi... Nad mieszkaniem zapada fioletowy zmierzch. Słońce chowa się w różowej rozpadlinie między chmurami. Maciek wraca jeszcze pamięcią do ostatniej Wielkanocy. Mieszkał już od pewnego czasu „na swoim”, jednak odwiedził matkę. Była pijana i agresywna. - Zaparłem się wtedy. Nie poddałem się. Wylałem wódkę do zlewu. Matka wykrzyczała mi moje błędy, ale ja poszedłem do sklepu. Kupiłem dobrej, białej kiełbasy, żuru w szklanej butelce. Sam zrobiłem sałatkę jarzynową, mimo że byłem padnięty, bo robiłem to całą noc. Ale byłem szczęśliwy. Na samą Wielkanoc mamie się polepszyło. Poszli na Wigilię Paschalną, razem uczestniczyli w liturgii. - I wiesz co? Dostałem sms-em życzenia od szefa. Życzył mi zmartwychwstania. Nie wiedziałem, że szef taki wierzący. Ale ucieszyłem się. Ucieszyłem się, jak nigdy... Imiona bohaterów i niektóre okoliczności zostały zmienione. 39 odpowiedzi na pytanie: nie lubię swojej matki. ja swojej też nie trawie, ale coż – to moja mama, ale wkurza mnie do czerwonosci! : ( ( dobrze, ze to napisalas. Pewnie, masz prawo tak sie czuc: (. na pewno będziesz lepszą matką i nie będziesz popełniała błędów Twojej matki…. kochać się verb być w kimś zakochanym tłumaczenia kochać się Dodaj vrijen verb nl liefde bedrijven Nie mogę kochać się z kobietą, kiedy obok waruje niemiecki owczarek. Ik kan niet vrijen als er een Duitse herder bij is. seks hebben Kiedy kochałem się z moją żoną, kochałem się tak naprawdę z własną matką? Toen ik seks had met mijn vrouw, dacht ik toen aan seks met mijn moeder? de liefde bedrijven Wiedziałabym, że mój mąż kochał się ze mną z własnej woli. Ik zou weten of mijn man met mij de liefde bedreef vanuit zijn eigen wil. Kochamy się raz na 10 lat. We maken eens in de tien jaar een wip. opensubtitles2 Dobra, powiedziała sobie, właśnie kochała się z Farleyem Pucketem – dwukrotnie. Goed, zei ze tegen zichzelf, ze had net gevreeën met Farley Pucket; twee keer zelfs. Literature Kochaliśmy się. We hebben de liefde bedreven. Teraz wiem, że my dwoje, nawet walcząc, w pewnym sensie kochamy się ze sobą. Nu weet ik dat dit vechten van ons op een bepaalde manier ook de liefde bedrijven is. Literature Aż chciałabym zamknąć cię... W pokoju i kochać się z tobą bez przerwy. Dan wil ik je opsluiten... en steeds maar weer... en steeds maar weer met je vrijen. Czy kochają się, czczą i cieszą się sobą, kiedy jedzą po chińsku i wygrzewają obszerne małżeńskie łoże? Houden ze van elkaar, eren en liefkozen ze elkaar als ze Chinees eten en het zwoele echtelijke bed delen? Literature Kochać się z tobą, to jak jazda konna. Met jou vrijen is als paardrijden. Nie wiem jak ty, ale ja zawsze chciałem kochać się w dziale z damskim obuwiem. Ik weet niet hoe het met jou zit, maar ik heb altijd de liefde willen bedrijven... op de damesschoenenafdeling. Że chyba nigdy nie zdajesz sobie sprawy, kiedy kochasz się z kimś po raz ostatni. Ik bedoel... Waarschijnlijk weet je nooit wanneer je voor de laatste keer met iemand de liefde bedrijft.’ Literature Problem mamy polega na tym, że nigdy nikogo nie kochała tak głęboko, jak my kochamy się z Vinem. Het probleem met ma is dat ze nooit zo zielsveel van iemand heeft gehouden als Vin en ik van elkaar houden. Literature Wolałeś to, niż kochać się ze mną. Is dit wat je doet, in plaats van sex met mij? Kochanie się z tobą było czymś wspaniałym. Heerlijk om met je te vrijen. Kochamy się z Giovannim trzy, cztery razy dziennie. We vrijen drie of vier keer per dag. Literature Posłuchaj Michael, nie kochamy się z Korpusem... ale nie mam z tym nic wspólnego. Het PSl-Korps en ik liggen elkaar niet, maar ik heb er niks mee te maken. Ludzie i psy kochają się nawzajem. Mensen en honden houden van elkaar. Że obie kochałyśmy go bardziej, niż kochamy się nawzajem. Dat we allebei meer van hem hielden dan van elkaar. Literature Patrzył, jak kocha się z żoną, jej twarz promieniała szczęściem, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widział. Hij zag zichzelf de liefde bedrijven met zijn vrouw, en zij keek hemeIs op een manier die hij nooit eerder gezien had. Literature Kochałeś się ze mną co noc Een maand lang hield je van me opensubtitles2 Anna-Lena kochała się w chłopaku, który był stałym bywalcem klubu. Ze was in gezelschap van Anna-Lena, die verliefd was op een jongen die meestal in de hal rondhing. Literature Że będzie kochać się z nią przy świetle dnia, tak by móc ją widzieć. Dat hij overdag de liefde met haar zou bedrijven zodat hij haar kon zien als hij haar nam. Literature My potrafimy kochać się bez dotyku dłoni, bez spojrzenia. Wij kunnen ons ver- enigen zonder een aanraking van de handen, of een blik van de ogen. Literature Kocham siebie z całego serca. Ik kan oprecht zeggen dat ik van mezelf hou. Nie kochaliśmy się od narodzin naszego syna. We hebben niet samen geslapen als man en vrouw, sinds onze zoon is geboren. Najpopularniejsze zapytania: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M Dzięki oksytocynie kobieta może w ogóle urodzić dziecko, ale hormony to również baby blues, z którym zmaga się od 60 do 80 proc. świeżo upieczonych mam. Kobiety, które się z nim mierzą, czują się nie dość dobrym rodzicem, mają poczucie, że poświęcają dziecku zbyt mało uwagi i czasu.
Bił, kopał, wykręcał ręce, groził pozbawieniem życia i urządzał awantury. Tak zachowywał się 31-letni Rafał Z. wobec własnej matki. Przez pół roku kobieta przeżywała gehennę we własnym mieszkaniu Mężczyzna odpowie za znęcanie się nad matką. Sąd zadecydował już o tymczasowym aresztowaniu damskiego boksera. Teraz spędzi 2 miesiące w tymczasowym Z. jest znany policjantom z Targówka. Już raz był karany za znęcanie się nad rodziną. Niczego jednak go to nie nauczyło. W końcu matka 31-latka zgłosiła się ponownie do policjantów z prośbą o pomoc. Syn od lutego znęcał się nad nią w okrutny sposób. Pijany wszczynał awantury i wtedy bił matkę po nogach i klatce piersiowej, wykręcał ręce, groził pobiciem i śmiercią. Podczas awantur niszczył sprzęty domowe, rzucał przedmiotami codziennego użytku i nie pozwalał matce wychodzić z mieszkania. Utrudniał jej również korzystanie z zgłoszeniu policjanci z Targówka zatrzymali mężczyznę. Przedstawili mu zarzut znęcania się nad matką w warunkach recydywy. Sąd zadecydował o tymczasowym aresztowaniu agresywnego ofertyMateriały promocyjne partnera
Kochałem "Top Gear". Jeremy Clarkson udzielił pierwszego wywiadu odkąd BBC zdecydowało się nie przedłużać jego kontraktu. Dziennikarz stwierdził, że wyrzucenie go z programu "Top Gear" było "całkowicie z jego winy i głupoty". Były prowadzący motoryzacyjnego show w udzielił tego wywiadu w programie radiowym Chrisa Evansa w stacji

Ben Ford, który porzucił żonę dla… swojej matki, twierdzi, że uprawianie z rodzicielką seksu nie jest wcale kazirodztwem, gdyż oboje poznali się dopiero, gdy był dorosły. 51-letnia Kim West oddała do adopcji swojego syna zaledwie tydzień po jego narodzinach. W 2013 roku 30-letni Ben odszukał ją i wysłał do niej list. W ten sposób dopiero po 30 latach mieli okazję się poznać. Nie wiedzieli jednak, że pojawi się między nimi tak silna… chemia. 51-letnia Kim i 32-letni Ben od dwóch lat są parą i nie ukrywają, że chcieliby wziąć ślub i mieć razem para mówi o Genetycznym Pociągu Seksualnym (Genetic Sexual Attraction), jest to termin przyjęty na określenie uczuć osób spokrewnionych, które poznały się w wieku dorosłym. Po tym, jak Ben wysłał pierwszy list do swojej matki dwa lata temu, nastąpiła wymiana mailowa, później spotkanie. Kim mówi, że gdy zaczęła rozmawiać z Benem, miała wrażenie, że znają się od lat. Potem jednak zdała sobie sprawę, że jej 30-letni syn pociąga ją zarabiał £60 tys. tygodniowo. W więzieniu może liczyć na £11,5 na tydzień51-letnia Kim zdawała sobie sprawę, że to coś niewłaściwego, zaczęła czytać więcej na ten temat i znalazła w internecie artykuł o GSA. Był to dla niej przełom, po którym przestała mieć już wyrzuty sumienia ze względu na swoje uczucia do syna. „To nie kazirodztwo, to GSA. Jesteśmy jak ziarna grochu w łupinie i chcemy zostać razem. Wiem, że ludzie są zdania, że to obrzydliwe, że powinniśmy się kontrolować, ale gdy się zakochasz, możesz oddać za to wszystko. Jest to jedna z niewielu szans w życiu, z której ani Ben ani ja nie mamy zamiaru zrezygnować. Poza tym seks z moim synem jest niesamowity” - wyznała skutecznie zepsuć sobie seksChcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected]

Styl autorki był bardzo przyjemny, a fabuła i wydarzenia w opowieści bardzo ciekawe, dodatkowo rozdziały są napisane z perspektywy Gosi i Smutnego co bardzo mi się podobało, dzięki temu od początku czytania wiedziałam, że ''Jak ja jej nie kochałem" przypadnie mi do gustu.
PxMYs.
  • pgj6l23hrh.pages.dev/152
  • pgj6l23hrh.pages.dev/199
  • pgj6l23hrh.pages.dev/335
  • pgj6l23hrh.pages.dev/324
  • pgj6l23hrh.pages.dev/164
  • pgj6l23hrh.pages.dev/243
  • pgj6l23hrh.pages.dev/316
  • pgj6l23hrh.pages.dev/359
  • pgj6l23hrh.pages.dev/202
  • kochałem się z własną matką